Dziewczynka zapragnęła wyrażać swoje zdanie, freedom of speech robi swoje.
środa, 1 sierpnia 2012
O receptorach pamięci narodowej.
Czy potrzebujemy ogromu pomników, żeby pokazać pamięć? Ile pomników może stać na naszej ziemi? Pojawia się taki pomnik, by później zastąpił go inny, kiedy czasy się zmienią albo ludzkie poglądy. Nie jestem przeciw pomnikom jako elementom pamięci, jednak ile pomników może wyrażać jedno wydarzenie? Jednego jestem pewna. Musimy pamiętać, bo jeśli wyprzemy z pamięci historię, zostaniemy sierotami, kosmopolitami bez domu.
Boję się, że za kilka, może kilkanaście lat obraz świata jaki znam, zostanie zmieniony. Obawiam się, że my, ludzie zakolorujemy to, co nam ciąży i oddamy innym swoje wersje historii. Boję się, że liczba ludzi myślących, iż obozy koncentracyjne były polskie, Polacy zabijali Żydów, a może nawet to, że Polska zaatakowała Niemcy wzrośnie do tego stopnia, że sfabrykujemy karty historii. Ciśnie się na usta kwestia Piłata i jego "cóż to jest prawda?". Każdy kraj ma swoje głośne odbicia historii, gdzie pokazuje się ból po stracie lub radość zwycięstwa, ale także każdy kraj posiada swoje grzechy, sytuacje, kiedy moralność odrzucało się na bok i biegło w ogień ekspansji. Wszyscy mamy te plamy, o których opowiadają narody, które skrzywdziliśmy. Ale musimy pamiętać o wszystkim. Musimy wiedzieć o swoich zwycięstwach i porażkach. Musimy znać prawdę.
Może jestem nudna, staroświecka i śmieszna ze swoim pragnieniem pamięci, jednak wydarzenia takie jak Powstanie Warszawskie oraz Dzień Niepodległości, kiedy myślimy o niewoli, powstaniach, wojnach, bitwach, są dla nas ważne. Po latach akademii szkolnych, wyciągania z ust słów wielkich i pełnych patosu, których się czasem nie rozumiało będąc małym kurduplem, stwierdzam, że było warto. Myślę, że nawet takie wyciąganie słów niezrozumiałych, te wszystkie szkolne akademie są ważne, bo zostawiają jakiś ślad, mały receptor w mózgu, że coś takiego istniało, wydarzyło się.
Można pytać po co mamy pamiętać, przecież to już było, przecież my żyjemy. Odpowiedź bije swoją prostotą. Powinniśmy oddać cześć poległym, pamiętać o tym, że zginęli dla idei, Ojczyzny ... dla Nas? Gdyby nie walczyli, gdzie mieszkalibyśmy teraz? Gdyby nie walczyli mogliby żyć dłużej, przykładowo Tadeusz Gajcy, Krzysztof Kamil Baczyński, Zdzisław Stroiński mogliby dalej tworzyć, żyć, kochać. Musimy pamiętać wszystkich, którzy polegli, ponieważ nie jest to morze bezimiennych ofiar, ciemnych twarzy, które nie miały swojego życia. Oni istnieli naprawdę, pozostawili swoje rodziny. Musimy pamiętać zarówno dla nich jak i dla tych, którym wojna czy powstanie zabrało element rodziny.
Na sam koniec. Cieszę się, że wciąż pojawiają się akcje upamiętniające Powstanie Warszawskie, w tym płyty z piosenkami. Dlatego wrzucam tutaj kilka takich upamiętniających, miłych dla uszu receptorów pamięci.
http://www.youtube.com/watch?v=RHvLOMlZS1k
http://www.youtube.com/watch?v=Ajg35E9F5as
http://www.youtube.com/watch?v=HhdG1UtI8bc&feature=share
http://www.youtube.com/watch?v=2DZK_udkhsI
http://www.youtube.com/watch?v=fISVe-qHfbY
http://www.youtube.com/watch?v=GO1BnfP674I
http://www.youtube.com/watch?v=CKQYrtQh5hk
http://www.youtube.com/watch?v=Mnxvdz65y8s
http://www.youtube.com/watch?v=LKkS2PFdsGA
http://www.youtube.com/watch?v=NmkirLlcYDA&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=E9PnPjp6iSc&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=f1LGJIqROIA&feature=relmfu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Znajomość historii jest nam potrzebna, choćby po to, żeby nie popełniać tych samych błędów. Ale to właśnie szkoła nas do niej zniechęca. Na historii uczymy się gdzie leży Issos i Gaugamela, kto urodził się w 1185 r, kim był Rodolfo Grazianigo. Akademie szkole są zwykle długie i co roku takie same. Mówi się nam, żebyśmy byli patriotami, a większość z nas kojarzy to głównie z moherami pod pałacem prezydenckim. W efekcie na uroczystościach z okazji 11 listopada spotyka się głównie polityków, z których większość przyszła, bo tak wypadało.
OdpowiedzUsuńParę razy pisałaś tu o Czesławie Mozilu. To właśnie dzięki niemu odkryłam, że Miłosz, noi wg poeci nie byli tacy znowu nudni. Przy okazji znalazłam, niekoniecznie cenzuralne, wiersze Mickiewicza i Reja. Dopiero w tym roku zauważyłam, że nie muszę automatycznie odrzucać wszystkiego, co wiąże się ze szkołą. I chociaż system nauczania nie jest najlepszy, to i tak lepiej, niż gdyby historia miała zniknąć z polskich szkół :) A piosenek nie oceniam, bo coś mi się zepsuło w głośnikach...
bo każdy ma swój sposób na odbiór danego wiersza. Często na lekcjach języka polskiego wiersze przechodzą obróbkę, liczy się to, co "potrzebne na maturę", a w ten sposób utwory tracą to, co najważniejsze czyli uczucia. A czasem w połączeniu z muzyką łatwiej przyswoić, podłączyć do swoich emocji.
OdpowiedzUsuńA co do systemu nauczania, nie jest jakiś świetny, ale masz rację, nie umiem sobie wyobrazić szkoły bez historii.
Jakoś tu pusto... czekamy na recenzję "Sacrum Profanum" :)
OdpowiedzUsuń