czwartek, 10 maja 2012

Melodia, której nie można pozwolić odejść. Terapia muzyką Meli Koteluk.

  Wielu ludzi twierdzi, że jej głos jest podobny do głosu Katarzyny Nosowskiej, niektórzy w ogóle wiążą jej utwory z wokalistką zespołu Hey, uznając to za plus (podobieństwo trafia w gust muzyczny) lub minus ("marna kopia"). Inni łączą ją z Gabą Kulką. Wiecie co? Wszędzie jakieś ziarnko prawdy kiełkuje. Słowa Nosowskiej widoczne są na opakowaniu płyty, a Gaba Kulka na facebooku wstawiając link z jej piosenką zaprosiła swoich fanów do wejścia do krainy...Meli Koteluk. Właśnie o niej dziś mowa, chociaż nie tylko o niej, ponieważ płyta "Spadochron" to dzieło, na które składa się praca grupy ludzi (śpiew, muzyka, realizacja nagrań, produkcja muzyczna, mastering, mix, fotografie + graphic design). Pamiętajmy także o innych żywych duszach, które wsparły projekt, natchnęły, pomogły (patrz -> podziękowania).
    Moja przygoda z Melą zaczęła się rok temu. Raczkowałam na portalu myspace, gdy wśród propozycji wynurzył się profil kruchej blondynki. Otworzyłam na nią uszy i właściwie wszystkie zmysły dołączyły do słuchu, gdzie rozpoczęła się wieczna rozkosz. Tak wsłuchiwałam się i czekałam na płytę, ponieważ po pierwsze, poczułam, że muszę ją mieć, a po drugie Internet dał mi jedynie możliwość poznania pięciu kawałków (jak pięć zmysłów, a ja chciałam więcej czuć, więcej mieć, więcej zakochiwać się, jeśli to możliwe).

   Nadeszła ta chwila, 8 maja 2012 roku doczekałam się i tak oto siedzę z cieplutką płytą Meli Koteluk, słucham uważnie i przyjemnie mogę oddychać, bo życie toczy się za mną, a ja lecę ze spadochronem nad światem. Pierwsze wrażenie po pierwszym przesłuchaniu daje wniosek, iż "Spadochron" to płyta przyjemna, gdzie wydaje się odbiorcy, że twórcy tego albumu chcą nas oswoić z życiem tak, żebyśmy nie bali się niczego.


    Na potwierdzenie mojej hipotezy biegnie już na spotkanie pierwszy kawałek z płyty. "Dlaczego drzewa nic nie mówią" to spokojna terapia dla ludzi, którzy się gubią w związkach lub komunikacji międzyludzkiej. Ciepły głos Koteluk działa niczym terapeuta, dodajmy do tego spokojną muzykę oraz tekst - to wszystko sprawia, że odbiorca zaczyna pojmować uczucia. Tytułowy "Spadochron" nigdy nie spowoduje naszego bolesnego upadku, wręcz poprzez rytmikę oraz pozytywne brzmienie sprawia, że unosimy się nad ziemią, piosenka "wchodzi w krążenie" i "odżywia kości".  Numer trzy na liście może zszokować muzyką, mi skojarzył się z piosenką, którą słyszałam dawno temu. W tekście "O domu" możemy widzieć kunszt jaki dostrzegamy u Nosowskiej. To prawda, "naklej plaster gładź skrawki serca rozdygotane" to piękna fraza, gdzie układ słów przypomina teksty Hey. Jednak w tej piosence, przynajmniej ja, stoję myśląc, "czy samotnością można dzielić się"? Koteluk łamie stereotypowy pogląd samotności forever alone, a ciepłem uderza w odbiorcę, pokazuje, że można otworzyć się na drugiego człowieka, nawet wtedy gdy rany nie zagoiły się od wcześniejszego bólu. Czy można "Działać bez działania"? Każdy czasem myśli o tym, że życie jest chwilą. Pragniemy rozciągnąć moment jak najbardziej, ale on ucieka, z każdym przymrużeniem oczu, dostrzegamy iż minęło to, co przed chwilą było "teraz". I na ten strach dostajemy słowa uspokajające, ponieważ "wszystko ma swój czas. Ty jesteś początkiem do każdego celu". "Niewidzialna" dla mnie jest pogodzeniem się ze śmiercią bliskiej osoby, a z drugiej strony poczuciem żalu, że nie pokazało się prawdziwych uczuć, tylko zamykało je przez lata idąc w swoją stronę. "Melodia ulotna" daje nam nadzieję. Mimo poczucia życiowej monotonii istnieją tysiące barw, które trzeba odkryć, bo gdzieś tam spełniają się marzenia. Jednak życie wciąż przyciąga i kawałek "Stale płynne" krzyczy spokojem w naszą duszę manifestując pragnienia kolejnych prób (zabawne, że przez ciągłe narzucanie się Gotye z każdej strony świata, początek prowadził do szuflady pamięci z melodią znaną z "Somebody...."). "Wolna" to piosenka, która zakrada się do umysłu i  pokazuje, że związki jednostronne uczuciowo mogą powodować rozstania, a te początkowo (lub czasem na dalszym etapie również) mają wciąż ze sobą coś wspólnego. Nie jest łatwo odejść, bo nawet "od ciszy pęka głowa". "Rola gra" wraz z "Pojednaniem" pokazują, że należy pogodzić się z upływem czasu (mimo naszego rozgoryczenia), który lubi bawić się z nami i wraz z losem układa ludzkie losy przekornie. Nie wierzę w to, że zaśniecie przy Meli, więc nie, tytuł "Nie zasypiaj" dotyczy frazy w tekście. Utwór trochę jest cichym rozkazem/prośbą, manifestem pragnień w komunikacji ja-drugi człowiek. Natomiast na koniec rarytas dla anglojęzycznych, którzy nie chcą, by zapominano o ich sercach, a miłość, choć trudno znaleźć, niełatwo stracić czyli "In the meantime".

Na sam koniec. Płytę estetycznie wzrokowo można nosić ze sobą w każdy dobry oraz zły dzień. "Spadochron" Meli Koteluk sprawia, że nadzieja wstanie, energia się obudzi, a życie nabierze kolorów. Już sama okładka kolorami wyciąga ze stanu apatii, a w środku czekają na nas najlepsi terapeuci. Więc pora położyć się na kanapie i oddać swoją duszę w najlepsze ręce. Lećmy za melodią do wnętrza siebie i uwierzmy, że w tym spokoju tkwi wulkan prawdy! Ja się uzależniłam, przyznaję się bez bicia, że zakochałam się w każdym słowie i dźwięku, aż nie potrafię odejść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz