sobota, 14 kwietnia 2012

Ograniczenia istnieją tylko w Twojej głowie.

    Czasem wydaje mi się, że sami sobie tworzymy ograniczenia. Zamykamy swoje marzenia w klatkach, patrzymy na nie i pragniemy. I co, całe życie tak? Jeśli tak ma wyglądać egzystencja na ziemi to nie warto żyć. Jesteśmy killerami, to przykre. Zabijamy siebie bardziej niż papierosami czy alkoholem, one chociaż dają jakąś wolność, jakiś chwilowy zastrzyk rozkoszy. Lekarze krzyczą, ale to my jesteśmy gorsi, bo przez uśmiercenie marzeń i chowanie pomysłów w szufladach umysłu (bez możliwości wyjścia do rzeczywistości) zabijamy to co w nas cenne czyli duszę i ten cały środek osobowościowy. Żyjemy, ale właściwie po co? Żeby spać, jeść, pracować? Tylko po to?

    W niektórych przypadkach, ogromną rolę w zabijaniu marzeń ma brak motywacji i lenistwo. Droga nie jest krótka, a ludzie połykają czas w tabletkach, każdego rana dochodząc do wniosku, że znów stracili jeden dzień. Kiedyś obudzą się i pomyślą, że pora na walkę z czasem i zaczną szukać chwili na bieg do ogrodu marzeń, którego strażnik pozwoli tylko na przejście kilku metrów... Innymi słowy, czasem rzeczywistość nie pozwala nam się spełnić. To trochę tak, jakby balon chciał ulecieć do nieba, ale ktoś na końcu przywiązał mu duży kamień, który obciąża. Ale jesteśmy sobie winni, bo w głowie pewne receptory z tarczami wołają "nie masz czasu na to", "po co Ci to? masz tyle innych, WAŻNIEJSZYCH spraw". To wszystko bzdura. 
Znam ludzi, którzy twierdzą "nie warto nigdzie wyjeżdżać, tracisz pieniądze tylko", "nie kupuj płyt, bo zbierze Ci się ich masa i będzie problem z przechowaniem", "nie idź na koncert, bo to nic Ci nie da". Bzdura.
B-Z-D-U-R-A. Ci ludzie zapamiętali słowa myślowych receptorów i uwierzyli, że życie nie polega na przeżywaniu chwili, celebrowaniu piękna i emocjach. A życie to przede wszystkim emocje.

   Ograniczamy siebie nie tylko w kwestii marzeń, ale też ludzi. Człowieka często określa się po liczbie, po tym ile ma lat, ile mierzy, waży, jaki ma obwód talii czy długość penisa. To jest raczej nie fair. Gdzie w tym wszystkim jest człowiek naprawdę? Już kiedyś pisałam o etykietkowiczach, ale tutaj jest podobny schemat. Ludzie sami tworzą bariery, np. czy znajomość osób, między którymi jest duża różnica wieku jest z góry skazana na porażkę? Według mnie wszystko zależy od osobowości. Spotyka się często nie tylko same znajomości, ale nawet związki ludzi, których dzieli wiek, ale łączy uczucie. Jeśli patrzymy na ludzi i nie pozwalamy sobie na poznanie człowieka, bo jest za gruby, za chudy, zbyt niski czy za wysoki, za młody lub za stary to tak naprawdę ograniczamy samych siebie i odbieramy sobie możliwość poznania wyjątkowych osób.
Tak naprawdę żadna liczba nie ma znaczenia. Wiek nie daje dorosłości. Wzrost nie świadczy o wielkości itd.

    Bawi mnie to, kiedy ludzie stwierdzają "ona nie wie nic o życiu, bo jest zbyt dziecinna", "nie wpuszczajcie jej na koncert, bo ogląda Króla Lwa". Tutaj pojawia się kwestia czy można być dzieckiem, kiedy inni uznają Cię za dorosłego? W ogóle kiedy zaczyna się dorosłość a kończy dzieciństwo? Czy początek dorosłości uśmierca dziecko w nas czy może skazuje świat czarów na wygnanie? Wydaje mi się, że jeśli zaczynamy żyć tylko tak jak karze dorosłość i niszczymy całkiem dzieciaka w sobie to okłamujemy samych siebie. Jeśli pragniemy, marzymy o czymś, ale czujemy, że dorosłość na to nie pozwala to zaczynamy więzić swoje prawdziwe "ja".  Myślcie, co chcecie, ale ja pozostawię tego dzieciaka we mnie, nie zabiję i nie schowam. Najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą. A wstyd? Nie jest Ci wstyd Alu? Skądże, wstyd to tylko stan umysłu, który jest ograniczeniem. Dlatego niektóre bajki, puszczanie baniek mydlanych, czytanie Andersena pozostaje wciąż na liście rzeczy ulubionych. 

   Wiecie co? Życie polega na gromadzeniu chwil tak, żeby na koniec powiedzieć sobie, że się niczego nie żałuje. Nie musimy być od razu bardzo kolorowi, ale może od czasu do czasu wejść do świata czarów. Dla mnie magiczna Kraina Czarów nigdy nie zniknie. Zatem wyciągnijmy różdżki z szaf i próbujmy żyć tak, żeby nie chciało się umierać...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz