poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Nie jesteśmy żaroodporni chociaż jesteśmy szklani.

   Pamiętam "Przedwiośnie" Żeromskiego, pewnie dlatego, że je lubiłam. Bohater był zagubionym młodym facetem, który trochę kusił, trochę błądził. Ale szedł pod prąd, popełniał błędy i właściwie jako jedyny wśród bohaterów literackich swoją jedną decyzją wyprowadził mnie z równowagi, odłożyłam książkę i zaczęłam bunt. Miałam nie czytać (egoistycznie lubię jak coś dzieje się tak jak ja chcę), ale pomyślałam "może ktoś go kopnie w dupę? a to trzeba poczytać, poczekać". Miałam rację. No! Ale nie o tym, porecenzuję Żeromskiego kiedyś.
      Żeromski skorzystał tam z określenia "szklane domy", co wiązało się z nowoczesnością, ale później też z pewną wizją, która była w głowie a nie w rzeczywistości. Dla mnie wszystko, co szklane kojarzy się z kruchością. Dla mnie szklany jest człowiek. Wszyscy nawet gdybyśmy udawali, że zrobiono nas ze szkła żaroodpornego, to jednak jakieś słowa czy sytuacje wpływają na nas, rozsypujemy się i nawet to żaroodporne szkło płacze... Poza tym coś zawsze nami targa, nie tylko nieszczęścia, ale także namiętności. Wszyscy upadamy, ale istotą życia jest podnosić się i iść dalej. Anna Kamieńska mówiła: "Masz prawo do płaczu. A potem wstań i walcz o następny dzień".
Przykładów jest całe mnóstwo. Z polskich realiów chociażby Monika Kuszyńska, która teraz pojawiła się w programie "Bitwa na głosy". Mimo iż nie darzę programu sympatią, bo nie wpada w moją konwencję rozrywki to jednak cieszę się z obecności Moniki Kuszyńskiej, ponieważ po wypadku potrafiła się otrząsnąć, próbuje coś osiągnąć. Janek Mela, wszystkim znany młody chłopak, który w ciągu roku zdobył oba bieguny. (w wyniku porażenia prądem stracił podudzie i przedramię) . Albo Fran Drescher (niania z "Pomocy Domowej"). W 1985 roku grupa bandytów obezwładniła jej męża i na jego oczach zgwałcono Drescher i jej przyjaciółkę. Kobieta musiała skorzystać z pomocy psychoterapeutów, by później powstać. Od 1993 roku grała główną rolę w serialu komediowym "Pomoc domowa" i robiła to genialnie. Następnie Nick Vujicic -  mężczyzna, który urodził się bez nóg i rąk.  Większość ludzi nie widziałaby swojej egzystencji w takim stanie, a on wręcz swoją przypadłość zaczął traktować jak dar i teraz jest dla wielu ludzi jak guru, prowadzi seminaria motywacyjne. Istotą życia jest to, żeby powstać, podnieść się nawet po największym upadku. Przecież Krzysztof Kolberger walczył z chorobą kilkanaście lat, a mimo to życie okazało się dla niego wartością nadrzędną, o którą warto walczyć. Bo chyba tak właśnie jest, że skoro dał nam ktoś życie to zróbmy z nim coś, możemy je nawet spieprzyć, ale zróbmy coś! Bo takie siedzenie na tyłku całe życie ani bez ryzyka, ani bez uczuć i emocji, takie siedzenie i spanie, czekanie na śmierć to trochę marnotrawstwo chwili.

    Z drugiej strony cierpienie nas kształtuje,  w pewien sposób, uczy patrzeć na coś zupełnie inaczej, czasem jest czymś na kształt  znaku STOP. Bawimy się życiem, świat leży u naszych stóp i nagle...wszystko się wali. Kolory znikają, bez stopniowej funkcji odbarwiania, po prostu nagle jakaś kłoda spada nam na drogę i albo się przewracamy, albo stoimy, albo przeskakujemy. Ale jedno jest pewne, ta kłoda nas w pewien sposób stopuje. Nie chcę, by brzmiało to cynicznie, ale z cierpienia czasem powstają cudowne dzieła. Chyba każdy z nas zna chociażby "Tears in heaven", które zostało napisane po śmierci synka Erica Claptona. Polonistki wielbią przekazywać nam apogeum rozpaczy Kochanowskiego w "Trenach" (renesansowy guru zaliczył upadek, mimo wszelkich wcześniejszych dobrych rad)..


   Dobrze jest mieć takie miejsce, które można nazwać domem. Chyba dom spełnia w naszym życiu funkcję fortecy, miejsca, które w czasie upadku jest jedynym azylem przed ludźmi i mimo że potwory w naszych głowach istnieją dalej, nawet na terenie tego zamczyska to jednak potrzebujemy go. Dom to słowo, które zazwyczaj wiążemy z miejscem zamieszkania naszych rodziców lub z  naszym miejscem zamieszkania, ale dom to mogą być także inne budynki albo nawet miejsca, parki, place zabaw, góry, morza, łąki - po prostu każde miejsce, do którego chcemy wracać.
 Dom to też są ludzie. Ludzi właściwie też potrzebujemy. Żeby był dom musi być też ciepło innych ludzi, chociaż mała iskierka typu uśmiech na ulicy. Mówi się nawet, że żyjemy w społeczeństwie. A może po prostu zwyczajnie potrzebujemy czasem więcej niż tylko własnego odbicia? Może w pustym mieszkaniu chcemy usłyszeć coś innego niż tylko nasz własny głos, płacz, szept, krzyk? Przecież jeden wariat drugiego trochę zrozumie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz