wtorek, 24 kwietnia 2012

Erotyczna przygoda, poszukiwanie bliskości czy miłość, którą połączył modem?

     Czasem czuję się jakbym żyła w e-świecie, co właściwie mnie przeraża. Nawet nałogowi palacze decydują się na rezygnację z uzależnienia od fajek stosując e-papierosa. To jeszcze nie wszystko, ponieważ właściwie elektroniczny świat zmienia także wartości. Chociaż czy to całkiem złe?

    Coraz częściej spotykam się ze zjawiskiem poszukiwania w Internecie przyjaźni, miłości, kontaktów ze światem, a także seksu. Może to się niektórym wydawać okropne, ale... Czy kiedykolwiek dostaliście wiadomość na portalu społecznościowym czy komunikatorze internetowym z wiadomością lub zaproszeniem od nieznajomego? Większość zapewne tak, więc czy skusiliście się i rozpoczęliście przygodę? Rozumiem przypadki, gdzie mogło Was coś odrzucić (chociażby refleksja nad tym czy osoba proponuje Nam morze czy ma na myśli tekst w stylu "może się spotkamy" tylko trzeba znaleźć ten przekaz). Ale każdy ma swój gust, a Internet daje nam możliwość wyboru.
Ludzie, którzy poszukują jednej lub wielu opcji, z tych które podałam w pierwszym zdaniu akapitu, korzystają z serwisów randkowych. Właściwie mogę szczerze powiedzieć, że korzystali, ponieważ teraz takimi serwisami (zarówno uczuciowymi jak i seksualnymi) są portale społecznościowe. Bez wypełniania sterty niepotrzebnych kwestionariuszy, wystarczy zalogować się i wciągnąć w wir tysiąca twarzy Facebooka. Mamy możliwość wyboru, tzw. "lajki" interesującej osoby mogą zaświadczyć o wspólnych zainteresowaniach (muzyka, film, drużyna sportowa, autorytety a nawet zachowania i postawy - chyba, że są podane ironicznie), dodatkowo przeglądamy zdjęcia człowieka. A! i to co, wydaje się najlepsze, możemy liznąć wnętrza poprzez czyjeś wpisy (to daje marny, ale jednak jakiś, kontur człowieka). Dlaczego najlepsze? To proste, przykładowo długonoga piękność z rozchylonymi udami nie musi mieć koniecznie poglądów jak poszukujący facet (chyba, że przedmiotem zainteresowań jest mały numerek lub rozwój seksualnych fantazji). Jednak pamiętajmy przy tych "łowach" o tym, że druga osoba może być inna niż pokazuje wirtualne lustro. Anonimowość jest czarno-biała.

    Jednak niektórzy szukają miłości, mają plany na związek, a nawet na małżeństwo. Brzmi poważnie, ale ludzie szukają kogoś, kto będzie bliski. Właściwie to takie poszukiwanie drugiego człowieka w Internecie jest zrozumiałe. W ciągu dnia biegniemy za czymś i brakuje czasu na normalną rozmowę, bliskość, a kiedy przychodzi wieczór w człowieku to pragnienie wyrywa się z wnętrza, przez skórę próbuje wydostać się żądza dotyku, a obok tylko puste ściany lub miauczący kot. I w tym momencie mamy dwie opcje, albo będziemy olewać potrzeby swojego ciała, albo zaczniemy szukać kogoś (niekoniecznie męża/żony ale chociażby przyjaciela/przyjaciółki). Ale co dalej?
Znów dwie możliwości. Mamy internetowy związek (i pewnie dajemy na Facebooku "zmienił/a status związku z wolny/a na w związku") albo internetowe poznanie przerzucamy na świat rzeczywisty i bez chowania się za monitorem wychodzimy ze wszystkimi zmysłami z sali anonimowości. Moim zdaniem opcja druga to lepsza perspektywa, bo jeśli związek jest tylko wirtualny to tak naprawdę być może zyskujemy więź emocjonalną z osobą po drugiej stronie, ale mówiąc że ją przytulamy tulimy monitor, a związek to także sfera cielesna. Ale nie krytykuję osób, które jednak upodobały sobie e-związki.

    Internet to nie tylko miejsce romantyków szukających drugiej połówki. Nie czarujmy się, istnieje duża grupa osób, która wykorzystuje to cacko, by spełnić swoje seksualne fantazje. Właściwie to uzasadnione. Internet to źródło, które daje możliwość poznania wielu ludzi w jednej chwili. Użytkownicy są różnorodni, a czy ktokolwiek da nam pewność, że bez Internetu poznamy właśnie tego wyjątkowego człowieka? Internet też jej nie daje, ale zwiększa prawdopodobieństwo zawarcia znajomości z kimś magicznym, z kim być może nigdy byśmy się nie spotkali w rzeczywistości (chociażby z powodów odległości). Dlatego poszukiwanie partnerów seksualnych jest uzasadnione, Internet daje możliwość poznania kogoś, kto może nie ma tylu barier, co osoby w naszym środowisku, więc możemy zaspokajać swoje potrzeby kreatywniej niż zazwyczaj. Poza tym, przykładowo mężczyźni nie muszą obawiać się, że poznana sekspartnerka zaciągnie ich przed ołtarz.
Rozpoczęcie erotycznej podróży po internetowych zakamarkach prowadzi także do portali erotycznych, typu Redtube. Wystarczy kilka kliknięć i bez wychodzenia z domu można częściowo zaspokoić swoje potrzeby. Przykładowo, mężczyźni (korzystam z ich jako przykładu, ponieważ procentowo więcej mężczyzn przyznaje się do zaglądania na erotyczne portale) rezygnują z marnowania czasu na randki i wchodzą na strony porno czy erotyczne czaty, ponieważ nie muszą się martwić o erekcję czy przedwczesny wytrysk. Facet na takim portalu może znaleźć ucieleśnienie swoich seksualnych pragnień. W tej chwili chce urodziwej blondynki o bujnych kształtach? Wystarczy poszukać, kliknąć i ... gotowe.
Badania wskazują jednak, że często osobom, które korzystają z cyberseksu z nieznajomymi, trudniej zbudować stały związek. Dodatkowo, badanie przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazało, iż niektórzy z nich chorują na ciężka depresję lub odczuwają niewyjaśnione lęki. Dlatego nie zamykajmy się tylko i wyłącznie w wirtualnych przygodach.

   To czy poszukujemy miłości, przyjaźni czy seksu w Internecie, nie świadczy o tym, że inni ludzie powinni nas odrzucać czy krytykować. Mamy prawo do własnego życia. Sądzę, że Internet pośrednio może pomóc, ale lepiej żebyśmy nie utknęli w samym świecie wirtualnych fotek i linków. Może lepiej połączyć dwa światy: internetowy i rzeczywisty?
     


1 komentarz:

  1. Noi właśnie dlatego nie mam facebooka i niedawno usunęłam naszą klasę. To chore, że kogoś widziałam 2 razy na ulicy, a już wiem jakiej muzyki slucha, na jakie imprezy chodzi i z kim śpi. Gdy nie dodam zdjęcia większość pomyśli, że jestem brzydka, jeśli dodam za ładne, to przy spotkaniu powiedzą, że używam photoshopa. Nie chcę profilem opisywać swój charakter, pokazywać go tym, których on kompletnie nie obchodzi. Czasem pisze się przez neta cały dzień, a potem w realu nie ma o czym gadać. Niedawno już zastanawiałam się nad założeniem facebooka, bo znacznie łatwiej jest tam przekazywac emocje, tym bardziej, że większość znajomych mnie już zapraszała. Teraz wiem, że w najbliższym czasie napewno mnie tam nie znajdą... Dzięki za ten artykuł :) (trochę się rozpisałam :))

    OdpowiedzUsuń